.....czyli jest ok. Mozna coś napisac o mojej bezprodyktywnej egzystencji, która z dnia na dzień wybleka z kolorytu wakacyjnych miostek.. A szkoda , bo milo bylo byc natchnieniem dla niejednego supermena, który ubzural sobie w swojej przestronnej glówce, ambitny plan, porwania mnie na bezudną wyspę.... I tak dzień goni jak opentany za księżycem, az mamy 13. To data mego wykucia się z lona matki, mówie wam strasznie bylo, tyle potu,tyle krwi i tylu par oczu, nigdy wcześniej, ani nigdy póżniej nie widzialam. To byl horror i to doświadczenie uzmysowilo mi wielką potrzebę dostawania się tam , gdzie nie ma miejsca. A możliwości są wąskie, pomysl wdarl się do mojej glowy w chwili zobaczenia wielkiego jaja, którego wlaścicielką byla moja mama. ZOSTAJE WLAMYWACZEM.